Podróże wśród książek

Mówi się, że podróże kształcą... Niektórzy dodają jeszcze, że tylko wykształconych ludzi. Podróże to możliwość poznawania nie tylko innych miejsc, ale także ludzi, zwyczajów, kultur, sposobu pojmowania świata. To również okazja do poszerzania horyzontów, tak istotnych, dla przełamywania własnych ograniczeń. Podróże są, a właściwie powinny być nieodłączną cechą dobrego czeladnika.

Jest takie miejsce na Pradze w Warszawie, gdzie możesz przynieść swoje zniszczone książki, aby przetrwały wspomnienia.

Introligatornia na pradzeOdwiedziny w zaprzyjaźnionym warsztacie posłużyły mi tym razem do wyprawy, w nieco odleglejsze w czasie i przestrzeni obszary. Dotyczą  ciekawego, dość tajemniczego choć wymierającego niestety pojęcia, związanego z ruchem czeladniczym.

Z języka angielskiego journey - man, to nikt inny, jak właśnie czeladnik, osoba, która podróżuje, aby dostąpić w przyszłości zaszczytu stania się mistrzem. Z francuskiego czeladnik - compagnon, etymologicznie wywodzi się z łacińskiego: companionem, a precyzyjniej od słów "cum" i "panis", czyli "(razem) z" oraz "chleb", inaczej „podzielony chleb“, „ten z którym dzielisz chleb“. Jak inaczej nazwać przyjaciela, partnera w podróży? Chleb, to symbol ludowy życia i mądrości a także przymierza. Czy można lepiej wyobrazić sobie pojęcie udoskonalania, z jednej strony swojego warsztatu a z drugiej otwierania i poszerzania horyzontów?

Ci, którzy pragną iść dalej obraną drogą, wyruszają w pracowitą podróż z jednego miasta do drugiego w celu zdobycia doświadczenia w różnych warsztatach. Podróżowanie nie polega na szukaniu nowych lądów, lecz na nowym spojrzeniu i doświadczeniu w swoim warsztacie pracy. Kiedyś młodzi adepci robili to na piechotę, odwiedzając kolejno miasta swojego kraju. Dziś oczywiście czasy nieco się zmieniły i podróżować można w inny sposób, ale sam cel pozostał niezmienny. Dopiero gdy adept czuje się już w pełni dojrzały, ma prawo przedstawić własne dzieło, aby stać się Mistrzem i uzyskać prawo do otworzenia własnego warsztatu. Czy wiesz, że hasło Compagnons du Tour de France, wywodzi się bezpośrednio właśnie z tej tradycji? Wędrówka czeladników nie miała i nie ma nic wspólnego z turystyką i była warunkiem otrzymania podwyżki płacy.

Dziś coraz rzadziej praktykuje się tą średniowieczną tradycję, choć w Niemczech i Francji ruch Compagnons ma się całkiem dobrze.  Uczniowie stowarzyszenia czeladników są bardzo cenieni i poszukiwani na rynkach pracy, otrzymują najbardziej prestiżowe zlecenia budowlane, pomimo tego, że adepci zwykle wolą pozostawać w cieniu, mając świadomość, że ich wiedza, solidność i doskonała organizacja napawają władze pewnym strachem i sporą zazdrością.

Otrzymanie stopnia czeladnika to potwierdzenie prawidłowości obranej przezeń drogi i jednocześnie zobowiązanie do wytrwałości i niezłomności w podjętym trudzie pracy na rzecz innych.  Wszak czeladnik to inaczej kompan, towarzysz życia i partner.

Celem podróży jest doskonalenie się w praktykowaniu swojej sztuki, samego siebie. Podróżowanie pomaga potwierdzić prawidłowości obranej drogi i jednocześnie podjąć zobowiązanie do wytrwałości i niezłomności w podjętym trudzie pracy na rzecz innych. W każdym z miejsc, można być tylko raz.

źródło: http://alternativeberlin.com/blog/?tag=travel - czeladnicy niemieccy.

Człowiekiem wolnym staje się ten, kto potrafi uporządkować swoje życie w społeczeństwie, w którym żyje. To ten, który potrafi się podporządkować regułom i potrafi się zmobilizować na takiej zasadzie, że nie będzie przekraczał tych zasad, a jednocześnie będzie się czuł wolnym. Będzie uważał, że to co robi, jak postępuje, zgodne jest z jego wolą, z jego potrzebą, charakterem z tym, czego oczekuje od życia.

Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku, a jakość podróży mierzy się w sumie doświadczeń, a nie przejechanych kilometrów. Podróż nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy.

Praca człowieka stanowi podstawę dla wszelkiego postępu. Bez niej nic by nie istniało. Praca jest stałym wysiłkiem człowieka dążącego do stopniowego uwalniania się.

Rzemiosło jest fascynującą sztuką tworzenia produktów niepowtarzalnych przez ludzi wolnych. Wierzę, że właśnie z tego powodu, jako pojęcie ma szansę przeżyć w przyszłości wielki powrót swojej popularności. Na dzień dzisiejszy przeżywa jednak trudny moment, wobec zalewającej rynek masowej bylejakości. Szkoły zawodowe, cechy rzemiosł eufemistycznie ujmując, nie pękają w szwach od chętnych młodych ludzi do uczenia się zawodu. Trudnego zawodu. Obserwuję jednak pewne ciekawe pierwiosnki wśród osób, które za sobą mają już doświadczenia zawodowe, często w korporacjach. Zebrały już pewne doświadczenia i już w pełni świadomie obierają drogę ku wolności w rzemiośle.

Myślę, że za wyjątkowością idą również pieniądze, choć właśnie przebywając wśród takich ludzi człowiek uzmysławia sobie, że to nie pieniądze są tutaj celem a tym bardziej, nie mogą być traktowane, jako cel sam dla siebie.

Introligatornia na Pradze, to firma rodzinna Państwa Marii i Grzegorza Podwójskich i jest przedstawicielem coraz bardziej nielicznych tego typu miejsc w Warszawie. Praga jest jedną, a może jedyną dzielnicą w Warszawie, z tak dużą ilością punktów usługowych nietypowych, powiedzmy dawnych. Introligatornia zajmuje się oprawą i naprawą książek, prac, rysunków, galanterią użytkową. Na pewno tu jeszcze wrócę!

Źródła:

  1. Galeria zdjęć
  2. Compagnon tour de france
  3. Siła tradycji, czyli wędrujący czeladnicy w Koszalinie
  4. Brief - Rzucili korporacje, robią stoły
  5. Introligatornia na Pradze

 

Zapraszam również do poczytania:

Słodkie owoce mrówczej pracyMarzyciele, czy rzemieślnicy? Alina Cieszkowska - Niezłomność w cenie Ludwisarnia Felczynski - najstarsza firma rodzinna w PolscePamięć pokoleniowa, czyli Mniej więcej w centrum Europy, czyli mentor pilnie poszukiwany!

   
Back to Top