Słodkie owoce mrówczej pracy

Tęsknota za starym, czy pragnienie nowoczesności? Co jest takiego szczególnego w mozolnej pracy rąk ludzkich? Czemu cenimy sobie wyroby wykonane przez rzemieślnika, mimo, że wykonane maszynowo są często bliskie doskonałości?

Przechadzając się z rodziną między stoiskami ociekającymi słodkimi aromatami czekolady, podczas Festiwalu Czekolady i Słodyczy naszła mnie refleksja o istocie rzemiosła, czego możemy nauczyć się od rzemieślników?

W ludziach często pojawia się tęsknota za tym co odchodzi i lęk przed nieznanym. Tkwią w nas sprzeczności, wynikłe z czasu zmiany, w którym żyjemy. Pragniemy nowoczesności, dużo zarabiać. Kończone studia dają nam poczucie pojawiającego się ogromu możliwości, wręcz na zmienianie Świata. Z drugiej strony tęsknimy za tym, co było. Z rozrzewnieniem wspominamy zapach świeżo pieczonego chleba na prawdziwym zakwasie, słodki zapach szarlotki ze starych odmian jabłoni. Bogacimy się i aspirujemy do lepszego świata, do produktów, w których tkwi głębia pracy ludzkiej, opowiadają jakąś historię i pojawiły się z pasji oraz determinacji.

Rzemiosło zasługuje na szczególną uwagę. To właśnie pożytki (jak nazywa to prof. A. Blikle), są szczególnym wynikiem, czy wręcz owocem ich pracy. Może nie stanowią w ogólnym rozrachunku PKB szczególnej pozycji, nie obracają milionami i nie zatrudniają tysięcy ludzi... choć, jako grupa jest już inaczej. Owoce ich pracy okupione są pracą opartą na dziesiątkach, czy wręcz setkach lat doświadczeń kolejnych pokoleń.

To od rzemieślników możemy, a może powinniśmy się uczyć szacunku do pracy, dla każdej zarobionej złotówki, umiejętności przekazywania warsztatu pracy i dumy z posiadanego talentu. W zawodzie rzemieślnika tkwi zapewne wiele tajemnic, przekazywanych z ojca na syna, z matki na córkę.

Budowniczowie średniowiecznych katedr ponoć mierzyli wahadełkiem biegunowość każdej cegły, aby polaryzacja biegła w jednym ustalonym kierunku. W tym tkwi zapewne magia duchowa stworzonych przez nich budowli, nie tylko zachwycająca rozmachem architektury. Czytając o staranności, z jaką niektóre cechy strzegą swoich tajemnic, coś w tym może być.

Pamiętam jak dziś wizytę u Państwa Felczyńskich. Zwiedzając pracownię na każdym kroku czułem 206 lat nieprzerwanej pracy kolejnych pokoleń przedsiębiorczej rodziny. Być może córce Agacie przyjdzie niewdzięczna rola zamknięcia drzwi zakładu, szczerze życzę i wierzę, że jeśli już, będzie to potrzebne wyłącznie do szybkiego ich otwarcia na nowo. Zapewne taki symbol jest konieczny.

Wiele firm rzemieślniczych otoczyłbym swoistą opieką, jako dobro narodowe. Świadczą o naszych korzeniach, rodowodzie i tożsamości. Walczy ze mną jednak liberalny duch, że byłaby to sztuczna ingerencja w wolny rynek. Warto jednak poszukiwać złotego środka, jak alchemicy filozoficznego kamienia. Swoją drogą, ponoć niedawno naukowcom (zapewne amerykańskim) udało się uzyskać złoto na bazie skomplikowanych reakcji jądrowych. Alchemia XXI wieku.

Mam wrażenie, że z wiekiem odkrywam, co właściwie mnie tak fascynuje w rzemiośle, choć sam go nie uprawiam. To pamięć pokoleniowa tkwiąca w warsztacie ich pracy, duch przedsiębiorczości i pracowitości zaklęty w murach ich warsztatów. To nieustająca pasja tworzenia, samodyscypliny.
 
Wolność to duchowa moc człowieka, pozwala na działania zgodne z własnymi przekonaniami i determinacją. Tak właśnie rozumiem przedsiębiorczość - przedsięwzięcie swojego życia a często złożenie losów własnej rodziny na szali z jednej strony i zrównoważenie ich owocami pracy… a te potrafią być różnorodne. Oby wszystkie smakowały tak dobrze, jak sękacz z cukierni u Lecha i rogal bydgoski od Sowy.

link do galerii zdjęć

 

Post Scriptum: Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o ciekawostce. Cukiernia Sowa wprowadza na warszawski rynek pączki z różą. To sztandarowy produkt cukierni A.Blikle i jak obserwuję, szczególny dla Warszawy produkt. Tą szczególność obserwuję co roku w Tłusty Czwartek, śledząc rozgrzane do czerwoności fora dyskusyjne i reakcje na popularne rankingi najlepszych tłustoczwartkowych pączków. Pączek to inny od tych, które znam, z obrączką, jak mawiają fachowcy, mi smakuje. Z prawdziwymi wypiekami na twarzy wyczekuję reakcji rynku na ten produkt. Trzymam kciuki, gdyż z Bydgoszczą osobiście wiele mnie łączy;)

Sebastian Margalski - Rzemieślnicy

 

Sebastian Margalski
listopad 2014

 

 

 

 

Zapraszam do poczytania również:

Marzyciele, czy rzemieślnicy? Pamięć pokoleniowa, czyli Mniej więcej w centrum Europy, czyli mentor pilnie poszukiwany! Słodkie owoce mrówczej pracyRefleksje o mentoringu firm rodzinnych

Back to Top